- Paul- powiedział podając mi rękę.
- Bo... Jackie.- odpowiedziałam uściskając jego dłoń.
- Wraca pani ze spaceru?- kurde to jakiś pedofil, a nie przecież skończyłam 21 lat, to jakiś gwałciciel. Boje się go. Jaki normalny czterdziestoletnie facet podchodzi do dziewczyny, no dobra ma już cycki, kobiety i pyta się czy była na spacerze.
- Nie, tak tylko przechadzałam się po mieście w poszukiwaniu pracy.- uśmiechnęłam nie dając po sobie nic poznać- a pan spacer czy może mała podróż do najbliższego warzywniaka?- dziwnie się na mnie spojrzał, pewnie myślał, że jestem tempa, jak te wszystkie blondyny z tapetą na twarzy. Zdziwko debilu z Anglii łohohoh.
- Powiedzmy, że spacer, ale w celach służbowych. Mogłem jechać samochodem, ale stwierdziłem że kilka minut wolnego marszu dobrze mi zrobi.- spojrzał się w dal. Myślał, że będzie wyglądało to dość inteligentnie i rzeczywiście tak wyglądało, ale to tylko gra pozorów.
- A tu pan zmókł.- palnęłam cokolwiek, jakoś nie zależało mi na znajomości z tym facetem.- ma pan kogoś tu w Londynie czy może mieszka pan tu sam ?
- Tak naprawdę praca mnie tu trzyma, a ty pewnie liczyłaś na super prace, szaloną londyńska miłość i beztroskie życie co?
- Nie mama mi kazała tu przyjechać.- znów się na mnie dziwnie spojrzał. Ta... moja matka jest niesamowita.- wiem liczyłeś, jeśli mogę tak do ciebie mówić, że poznałeś następna głupią dziewczynę, która przyjechała tu spełniać wszystkie swoje marzenia i pragnienia, a tu klops i przestań się tak głupio na mnie patrzyć.
- Jesteś pierwszą osobą, która... jakby to powiedzieć, zachwyciła mnie swoim dość dziwnym zachowaniem.
- To był komplement? Trochę ci nie wyszedł, ale powiem ci jedno dziwnym trzeba się urodzić.- zaśmialiśmy się wtedy. Gadałam jakieś głupoty, ale cóż nigdy raczej go nie spotkam, więc kontynuowałam. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam od razu o mojej nowej sąsiadce Valerie.
- Hahaha Jackie, dawno się tak nie uśmiałem- powiedział.- ten spacer nie był wcale takim głupim pomysłem.
- To był największy suchar jaki powiedziałam w życiu, podobno macie wyszukany gust, trolololo- westchnęłam dodając.- ale w końcu udało mi się tu kogoś rozśmieszyć moimi nie udanymi żarcikami.
- Masz tu mo...- trzymając wizytówkę powiedział, ale ja zawistna Bożena ( w Londonie oczywiście Jackie na cześć babci Luci, niech spoczywa w pokoju).
- Zdajmy się lepiej na przypadek, jeśli mielibyśmy się spotkać to się spotkamy. Pa- powiedziałam oddalajac się z miejsca rozmowy, bo właśnie przestało padać.
Teraz pora, żeby dodać coś od siebie. Pozdrawiam cie Dems, bo wiem, że to zażarcie czytasz, choć jest to głupie opowiadanie jak .... no nie wiem jak słowo łopata. Zareklamuj się dziewczyno masz wolna rękę. Innych czytających też pozdrawiam teraz bardzo proszę o komentarz. I tak będę to pisała to dla naszej ukochanej Dominisi, ale fajnie by było znać opinie innych. Mój tt: @Klaxsonsa i tam zadajecie pytania i zgłaszacie ewentualne błędy. No i dzięki za komentarze dla Paulina, też się dziewczyno zareklamuj, wiedz że pisze również to dla Ciebie. :P
środa, 12 grudnia 2012
wtorek, 11 grudnia 2012
-Widzę,
że świetnie się bawiłaś.- stwierdziła starsza pani.
- Ja
naprawdę przepraszam- odpowiedziałam przecierając swoje zaspane oczy.- Jakoś to
pani zrekompensuję.
-
Dobrze już dobrze.- nastała cisza.- Może przejdziemy lepiej na na ty?
-
Dobry pomysł, tak będzie zdecydowanie lepiej.- ziewnęłam. Podając jej rękę powiedziałam swoje imię.- Bożena.
-Valerie-
uścisnęła moją dłoń po czy dodała.- Pomyśl może nad jakimi imieniem zastępczym,
bo trudno mi będzie go używać. Boz..
Bosi... Mniejsza o to po prostu zmień swoje imię na czas pobytu w Londynie.
- Valerie masz racje, pomyśle nad tym.
-Po
prostu Val.- uśmiechnęła się w moją stronę.- Mówiłaś coś o rozmowie z
rodzicami.
- Tak
miałam pogadać z nimi o dziewiętnastej, a która jest godzina?- zapytałam.
- W
pół do ósmej córciu.- Gdy to usłyszałam pobiegłam pędem do swojego mieszkania.
Zrobiłam to na boso, ale cóż moja mama nienawidziła jak ktoś się spóźnia.
Włączyłam laptopa, to znaczy próbowałam go włączyć, ale była rozładowana
bateria.
-Gdzie
jest to cholerne gniazdko? Ooo tu się schowało.- uradowana znalezieniem gniazdka
podłączyłam ładowarka i tym razem już odpaliłam sprzęt.
Miałam
kilka chwil na po włączanie świateł w mieszkaniu, znalezienie kapci orazna
modlitwe o to by moja matka mnie nie zabiła przez Skypa.
- O
nareszcie jesteś córciu. Gdzie się włóczyłaś.- spytała z miną wściekłego
goblina.
-No
wiesz z grupką znajomych skopaliśmy kilku małolatów i skroiliśmy im komóry.-
widząc pogorszenie w wyrazie twarzy mamy, powiedziałam jej prawdę.- Tak na
serio to byłam u sąsiadki i oglądałyśmy koncert, w sumie to ona oglądała, a ja
zasnęłam, dlatego przyszłam trochę później.
-
Bożenko, córciu ile razy ci mówiłam, że masz się nie spóźniać i przede wszystkim
nie robić sobie ze mnie ŻARTÓW.- wydarła się na mnie akcentując ostatnie słowo
dość dobitnie. Wkurzyłam się, miałam już tego serdecznie dość.
- To
ty mnie tu wysłałaś i nie mam nawet grosza, nic tu nie mam, a w Malinówku
miałam wszystko czego potrzebowałam.
-
Bożena nie pyskuj, masz tatę, bo ja już nie potrafię z tobą rozmawiać.-
poleciała mi słona łza po poliku. Ja już naprawdę nie miałam siły. To miasto
mnie przytłaczało, a cały dzień spędziłam na poszukiwaniu pracy.
-
Cześć córciu, nie płacz. Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Jak znalazłaś już jakąś prace?- spytał troskliwie tata.
-
Niestety nic nie znalazłam i też bardzo za tobą tęsknie.- przetarłam oczy i
zebrałam si,e w sobie by zatrzymać potok łez.
-Musi
ci być tam cholernie źle Jackie.-spytał.
-
Nazwałeś mnie Jackie?- zrobiłam wielkie oczy.
-
Tak, babcia Lucia chciała dać ci tak na imię, aż nie mogę uwierzyć, że już nie żyje.- posmutniał.
- Ale
babcia Lucia ży...- nie to nie mogła byś prawda tylko nie moja babcia
Lucia.- Kiedy to się stało.
-
Wczoraj wieczorem- nie wytrzymam już tego z dnia na dzień jest coraz gorzej.-
Nie martw się.
-
Tato ja wrócę, muszę być przy tobie i wogólę na je je jej pogrzebię.- znowu się jąkałam. Moja zamerykanizowana babunia była najukochańsza, robiła przepyszne
hamburgery.- No tak nie mam pracy, a tym bardziej pieniędzy. Damy sobie jakoś rade.
- Taj
znać jak znajdziesz jakąś prace. - przytaknęłam.- dobranoc.
-
Dobranoc.
Wyłączyłam laptopa i wstawiłam wodę na
herbatę. Miałam świadomość , że ona kiedyś umrze, ale przecież była młodsza od
Val. Popłakałam się. Nie mogłam znieść myśli, że nie będzie mnie na jej
pogrzebie i to wszystko przez moją matkę. Czułam wtedy taki gniew na siebie, a
w szczególności na mamę. Usłyszałam pukanie.
-
Kochanie to są twoje buciczki.- przestała być wesołą starsza panią.- co się stało Bosie, Boze, co się stało?
- Mów
na mnie Jackie.- westchnęłam, a nowa fala płaczu mnie zaatakowała.
-Jackie,
chodź usiądź, powiedz mi wszystko ulży ci.-
zaczęłam jej wszystko opowiadać. Ona patrzyła ze zrozumieniem i otulała
mnie swoim starym, ale jakże walijskim ramieniem. - przykro mi.
W ten
sposób, jak dla mnie na drugim końcu świata, odnalazłam swoja najlepszą
przyjaciółkę.
***
Następnego
dnia po nie przespanej nocy ruszyłam w miasto. Siedząc nad gazeta i laptopem
nigdy nie znajdę pracy. Jedyne czego dziś pragnęłam to znaleźć prace i wrócić
do domu. Zaczęłam od śródmieścia pytałam, chodziłam nikt nikogo nie
potrzebowała do pracy. Jednak gdy wracałam do domu na jednym oknie Pubu,
restauracji, czort wiedział co to tak naprawdę jest. Wisiało ogłoszenie
poszukujemy kelnerki i barmana więcej informacji pod jakimś tam numerem
telefonu.
- Nareszcie - no i oczywiście zaczęłam tańczyć i śpiewać ze szczęścia. Tak wiem byłam w żałobie, ale babcia lubiła jak śpiewam, choć do drugie nie wychodziło mi najlepiej, a jak sami wcześniej zauważyliście potrafie śpiewać tylko na weselach.- "pick you up later on what to do? i dosen't matter ' cause you get what you want throught and if you shatter everything that we've got will you call me on occasion if you like it or not, oh no"
-
Przepraszam, co pani robi? Wyszedł jakiś facet, własnie z tego budynku na
którym wisiała kartka.
- Pan
jest właścicielem?- spytałam.
-
Tak, a w czy mogę pomóc?
- Ja
w sprawie pracy jako kelnerka.- odpowiedziałam.
-
Masz tu moja wizytówkę. Na ten e-mail masz wysłać w swoje CV, a swoją droga to
ty powinnaś zostać piosenkarka albo tancerka.- uśmiechną się w moją
stronę. Widać, że nie był to jeden z
tych nie wyluzowanych szefów.- Swoja drogą radził bym ci pędzić do domu, bo
zbiera się na wielką ulewę.
-
Żeby pan nie wykrakał- odpowiedziałam, jednym z tych miłych uśmiechów.- Do
widzenia.
Wracając nuciłam sobie tą piosenkę. Niestety nie ominęła mnie ulewa. Szybko schowałam się pod daszek i wtedy poszedł do mnie pewien mężczyzna.
czwartek, 6 grudnia 2012
Poszłam
posłusznie za starszą panią. Nie jestem fanką one direction, ale nie miałam nic
lepszego do roboty. Sprzątać nie było czego, a wszystkie oferty pracy z
dzisiejszej gazety były pozaznaczane i obdzwonione.
-Siadaj,
siadaj kochanie, ja zrobię herbatkę i obejrzymy sobie koncercik. Już nie mogę
się doczekać!- coż w tej sytuacji mogłam zrobić innego usiadłam i czekałam na
herbatę.- a ty czemu nie włączasz telewizora?- spojrzałam na mnie z groźną miną.
Przestaszyłam się, tak bardzo w tamtej
chwili się jej bałam. JA CHCE DO DOMU!!!
- Na
któ któ którym jest to ka ka kanale?- nie no i jeszcze zaczęłam się jąkać.
- Na
112 córeńko.- powiedziała z jakże miłym głosem starszej pani, okej okej miała
chrypę, ale i tak miała miły głos.- a ile słodzisz?
-Trzy
łyżeczki- odpowiedziałam.
-
Posłodzę ci dwie, bo mówią, że cukier to biała śmierć- to po jakiego grzyba się
pytałaś stara klępo jak i tak posłodzisz dwie. Nie lubię Londyńczyków.
-
Gdzie jest toaleta?- spytałam grzecznie.
-
Przy wejściu po prawej stronie.- Potrzebowałam chwili przerwy. Nie wiedziałam o
czym mówić. Czy mogę powiedzieć coś na temat pracy?Czy tylko mam trajkotać o
1D? Nie wiedziałam co tak naprawdę mogę powiedzieć, ale i tak sobie jakoś poradzę, muszę.
-Spuściłaś
wodę- spytała. Zdziwiło mnie to trochę.
-Tak,
kiedy to się zacznie, bo za jakaś godzine muszę porozmawiać z rodzicami na
Skype?- rzeczywiscie musze pogadać z mamą i tatą, bardzo za nimi tesknię.
naprawde chciałam juz wracać. Znienawidziłam Londyn całym sercem. Dam radę,
musze.
-Na
czym?!
-Nie
ważne.- powiedziałam cicho. Moje rozmyślania mnie trocheprzybiły.
-Znalazłaś
już jakaś prace?-spytała.
-
Niestety nie, mogę nawet stwierdzić, że
napewno nie będzie to praca, którą mam wyuczoną.
-Jakie
studia skończyłaś?- spytała, martwiła się o mnie,to było takie wzruszajace.
-
Farmacełtkę, dzwoniłam do Milk Shake
City i odpowiedzieli, że zapóźno się zgłosiłam.
-Ja
ci powiem kto sie tam zatrudnia, powiem ci. To te wszystkie pipki które są
directionerkami wykorzystuja to, ze jestem na emeryturze. Chcą spotkać 1D.
Tempe angielki.- Kobieta krzyczała na całe mieszkanie.
-A
pani skąd jest?
- Z
uroczej i przepięknej Walii.- odpowiedziała z dumą ,już myslałam, że ubierze
sie w jakis ludowy stroj i zacznie śpiewać jakiess ludowe piosenki " łojdi
daj łojdi dojdi daj". Niestety tak
się nie stało.
-Świetnie.
YYY chyba sie juz zaczyna- wskazalam palcem na telewizor.
-
Rzeczywiście.- posłała uśmiech w moją
strone.
W
sumie moje oglądanie zakończyło się po pięciu minutach, bo zasnęłam. Nie nie
zdejmowałam bluzki w akcie protestu, jak to robią niektóre szajbuski. Kiedyś
taka byłam, ale wiecie ludzie się zmieniają.
Dzięki
za przeczytanie! Jeśli chcesz zostaw
komentarz albo wylansuj się na tt, że znasz taki znakomity blog, gdzie 1D gra
tylko role tematu do rozmów ze starsza panią. Róbcie to, a jeśli nie chcecie to
tego nie róbcie Oczywiście przepraszam za tamta kobietę, wiecie nic nie mam do Angielek, które pracują w Milk
Shake City tylko po to by spotkać jednego chłopaka z popowego bandu o, którym
wspomniałam wyżej,bo przecież nie chodzi mi o Pet Shop Boys. Łapcie mojego tt @Klaxsonsa, możecie pytać
się tam odnośnie bloga albo innych blogów albo zażyczyć sobie wstawienie swojej
postaci. PROSZĘ O SŁOWO SZCZEREJ KRYTYKI! POZDRAWIAM BOŻENKA, A INACZEJ
@KLAXSONSA. :))) Przepraszam, że taki, krótki, ale posty o takiej długości mogę wstawiać codziennie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)